Problem
Zbliżały
się wakacje, temperatury rosły, dni się dłużyły, wszyscy
studenci planowali wyjazdy i imprezy. Niestety studentka nie należała
do tej grupy. Chciała spędzić wakacje z rodziną, której nie
widziała bardzo długo. Dziewczyna studiuje w Tokyo, ale jej rodzina
mieszka w Osace i Busan'ie.
Szybko
przeczytała arkusz i pozaznaczała odpowiednie odpowiedzi, przez co
najgorsze ofermy mogły zdać ten test. Poprawiła swoje kujonki i
podniosła rękę. Profesor wstał i skierował się ku swojej
uczennicy. Kiedy podszedł do niej, ta grzecznie oddała mu kartkę,
którą prześledził wzrokiem i wskazał kciukiem na drzwi za sobą.
Wstała szybko i zabrała swoje rzeczy.
- Jak
zawsze świetnie – szepnął i zgiął kartkę tak, żeby zauważyła
napis „100%”.
Przytaknęła
lekko głową i opuściła grzecznie pomieszczenie. Włożyła
słuchawki do uszu i zaczęła słuchać swojej playlisty. Szła
powoli w kierunku biblioteki, lecz zatrzymała się przed oknem i
spojrzała na niebo. Zaczęły pojawiać się gęste ciemne chmury.
Westchnęła ciężko. Tak piękna pogoda diametralnie zmieniła
się w ciągu zwyczajnych 10 minut
- pomyślała.
Położyła
dłoń na klamce od drzwi, kiedy poczuła, że komórka w kieszeni
jej bluzy wibruje. Wyciągnęła ją i spojrzała zdziwiona na ekran.
Nie spodziewała się, że ta osoba do niej zadzwoni. Wyciągnęła
słuchawki i przyłożyła
sobie urządzenie do ucha, odchodząc
od drzwi i zatrzymując się przy oknie.
- Jin? - zapytała cicho i odeszła od drzwi. - Moshimoshi? -
zapytała ponownie.
- Cześć malutka! - roześmiał się, nieznany dla niej głos.
- Dare? - zapytała, marszcząc brwi.
Usłyszała
krótką przekomarzankę i kłótnie o komórkę między kilkoma
osobami. Nie zdziwiło jej nawet to, że rozmawiali w języku
koreańskim.
- Jin
chciałby cię zaprosić na wakacje do nas … - usłyszała dosyć
miły głos, który szybko zamilkł.
-
Wybacz, one-chan. Sami debile mnie otaczają – w końcu usłyszała
głos swojego kuzyna.
- A ty
niby nie jesteś debilem? - zachichotała.
- No
dobra masz mnie, siostrzyczko – zaśmiał się.
Razem z
Jin'em spędziłam dzieciństwo, jednakże rodzice blondynki
przeprowadzili się z Seoulu do Osaki. Traktowali się jak rodzeństwo
od samego początku. Zawsze razem, obietnica, że nigdy się nie
rozstają, została złamana, kiedy wyjechała.
- W
takim razie, mam się tylko przywitać i rozłączyć? Skoro to tylko
żart twoich kolegów? - zapytała.
- W
sumie to nie żart. O której kończysz dzisiaj zajęcia? - zapytał
i słyszała, że reszta chłopaków śmieje się z niego.
- Mam
teraz godzinę przerwy, potem jeszcze 1,5 godziny, więc tak około
14. - powiedziałam.
- 14:05
obecność obowiązkowa na placu przed szkołą! - krzyknęli
jednocześnie, aż upuściła komórkę.
-
Idioci – mruknęła i przykucnęła.
Zabrała
telefon do ręki, na szczęście nic mu się nie stało. Połączenie
dalej było aktywne, więc przyłożyłam sobie ponownie go do ucha i
wyprostowała się.
-
Przepraszam, komórka mi wypadła – usprawiedliwiła się. - Czy wy
macie jakieś szemrane plany co do mnie?
- Nie, nic z tych rzeczy
one-chan! - próbował się bronić.
- Jin,
znam Cię jak nikt inny – westchnęła. - Wybacz, mam jeszcze
dzisiaj jeden egzamin, czy tam test. Jak zwą, tak zwą. Muszę
jeszcze się pouczyć. Do zobaczenia – rozłączyła się.
Westchnęła
zrezygnowana, chowając komórkę i zamknęła oczy.
- Co on
znowu kombinuje? - powiedziała do siebie.
Otwarła
oczy i weszła w końcu do biblioteki.
Uczyła
się w bibliotece, dłużej niż planowała. Pozbierała notatki z
geografii i połowa spadła na podłogę.
- Oj –
usłyszała za sobą.
Odwróciła
się i zobaczyła wysokiego ciemnowłosego Koreańczyka. Wyglądał
na trochę zdziwionego, aczkolwiek zaczął jej pomagać.
- Gamsa
– powiedziała.
Zaśmiał
się i podał blondynce arkusze. Kiedy złapała je, poczuła, że
opuszkami palców dotknęła jego dłoni. Podniosła głowę znad
kartek i spojrzała prosto w oczy nieznajomego. Poczuła wypieki na
twarzy i szybko zabrała to, co swoje i opuściła pomieszczenie.
Chłopak uśmiechał się jak idiota, lecz było miłe z jego strony,
że pomógł. Założyła kosmyk włosów zza ucho i uśmiechnęła
się, idąc szybko na zajęcia.
Kiedy
chciała otworzyć drzwi na salę, przeprosić za swoje spóźnienie
profesorkę i wytrzymać dociekliwe spojrzenia pozostałych
studentów. Położyła dłoń na klamce i nagle usłyszała swoje
imię. Odwróciła się w stronę profesora z historii i opuściła
rękę.
- Yuki
pozwolisz ze mną dobrze? - powiedział.
- Ale
je mam jeszcze zajęcia z profesor Nishino – powiedziała
zdziwiona.
-
Spokojnie – machnął ręką.
Coś
od kilku dni dziwnie zachowuje się profesor – pomyślała.
-
Poczekaj chwilę.
Profesor
wszedł na salę i widziała przez uchylone drzwi, że rozmawia z
panią Nishino, która przytakuje mu i uśmiecha się zalotnie. Przez
całą sale słyszała „uuu” od uczniów. Fakt, faktem. Profesor
Matsuyama miało około trzydziestkę na karku i bajerował
uczennice, nawet o tym nie wiedząc. Chyba coś między nimi było.
Nauczyciel
wrócił i uśmiechnął się do Yuki szeroko.
-
Pójdziemy do mojego gabinetu, żeby omówić twój wynik –
wyjaśnił.
-
Dobrze – przytaknęła.
Ruszyła
za nauczycielem do jego gabinetu. Otworzył mi drzwi i wpuścił jako
pierwszą. Weszła i poczuła, że dostała e-mail na komórkę.
-
Siadaj, proszę – powiedział mężczyzna i wskazał na fotel przed
biurkiem.
Usiadła
grzecznie, lecz profesor podszedł do niej i złapał za kosmyk jej
włosów.
Miała
długie blond włosy, które sięgały prawie do krzyży. Poczuła,
że się czerwienię i uderzyła profesora w rękę. Odsunęła się
pod okno i włożyła rękę do kieszeni, gdzie szybko wybrała
poprzedni numer, z którym rozmawiała.
-
Słuchaj, Yuki. Jesteś piękną, mądrą kobietą, której zależy
na zaliczeniu na tego roku – powiedział i dopiero teraz
zrozumiała, w jakiej sytuacji się znalazła.
- Pan
zwariował! - krzyknęła.
-
Spokojnie, Yuki-chan. Nie musisz krzyczeć, przecież nikt cię tu
nie usłyszy – ciągnął.
Podbiegła
do drzwi i próbowała je odtworzyć, lecz były zamknięte.
-
Szlag! - syknęła.
-
Spokojnie, zabawimy się... a później zobaczymy czy nie powtórzymy
tego – powiedział i zaczął się zbliżać do studentki.
- Nie!
Jin, pomocy! - krzyknęła.
- Yuki,
gdzie jesteś?! - usłyszała z telefonu, ponieważ włączyła
głośnik.
-
Gabinet profesora Matsuyamy! - krzyknęła.
- Nawet
twój chłopak cię nie obroni! - warknął i złapał za nadgarstek
niewinną dziewczynę, po czym rzucił na ziemię.
Komórka
wyleciała z kieszeni i słyszała swoje imię, lecz profesor
wyłączył go całkowicie.
Mężczyzna
próbował się do niej dobrać, próbując rozpiąć jej białe
spodenki. Broniła się, lecz nic mi się nie udawało.
- Moja
mała śnieżynka – szepnął do ucha swojej ofierze.
Krzyknęła
na całe gardło, lecz później profesor zasłonił blondynce usta
dłonią, a drugą złapał za nadgarstki. Zaczął całować po
szyi, potem po obojczykach.
Była
przerażona, kiedy usłyszała kroki przy drzwiach.
- To
tutaj! - usłyszała głos za drzwiami.
- Ciii
– powiedział profesor.
Zacisnęła
mocno powieki i ugryzła go w rękę.
- Ty
zgniła suko! - wrzasnął i uderzył ją otwartą dłonią w
policzek.
Wstał
z niej i zaczął kopać po brzuchu. Nagle drzwi zostały wywarzone,
a dziewczyna zwijała się z bólu na podłodze.
- Yuki!
- usłyszała głos swojego kuzyna.
Jin
podbiegł kuzynki i posadził.
-
One-chan, wszystko dobrze?! - klepał ją po policzku.
-
Boli... - mruknęła i trzymała się mocno za brzuch.
- Zaraz
cię stąd zabiorę – powiedział i przytulił.
Otwarła
oczy i zobaczyła, że profesora przycisnęło do ziemi kilkoro
chłopaków. Włącznie z jej kuzynem było ich sześciu.
-
Idziemy, zaraz przyjdzie ochrona, a policja już jedzie –
powiedział Jin i pomógł wstać swojej krewnej.
-
Ehem...
Nie
potrafiła nic innego powiedzieć. Chciała się obudzić z tego
całego koszmaru.
Poczuła,
że kręci się jej w głowie i nie potrafiła ustać na nogach.
Ciemnowłosy zawołał jednego z kolegów i pomógł opuścić
pomieszczenie. Niestety, kiedy szli przez korytarz, poczuła, że
strasznie boli ją żebro. Kręciło jej się tak strasznie w głowie,
że po kilku krokach dalej upadła na ziemię i straciła
przytomność.
Obudziła
się całkowicie zdezorientowana. Wszędzie waliła jej biel po
oczach. Przecież jak tak mocno świecą ci białe ściany, meble i
światło to, to się nie da inaczej opisać. Zacisnęła mocno
powieki i otwarła, po chwili siadając. W końcu nic tak nie raziło.
Pierwsza myśl, jaka do niej dotarła to, ta, że jest w szpitalu.
-
Mówiłem ci, abyś nie szedł do tej biblioteki! - usłyszała głos
za drzwi.
-
Wybacz, hyung, ale znasz mnie! Nie potrafię wysiedzieć na miejscu!
- tłumaczył się drugi.
-
Jeszcze raz Hoseok, a wtedy inaczej pogadamy – zagroził mu.
Wstała
i podeszła powoli do drzwi. Otwarła je i zobaczyła zdziwionego
kuzyna oraz tego gościa z biblioteki.
-
Jesteście oboje po tych samych pieniądzach – prychnęła. - Spać
nie dajecie.
-
Wybacz one-chan – powiedział Jin.
- A to,
kto – wskazała na drugiego chłopaka.
- To
jest...
-
Nazywam się Jung
Hoseok, tancerze z BTS – wykonał piruet i uśmiechnął się
szeroko.
-
Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za pomoc w bibliotece –
powiedziała i skłoniła lekko głowę.
- Nie
ma za co – powiedział.
- Coś
ty zrobił?! - wrzasnął kuzyn. - J-HOPE! Nagrabiłeś sobie!
Zaczęła
się śmiać.
-
Możemy iść do domu? - zapytała, kiedy przestała się śmiać.
- Tak,
wszystkie badania ci zrobili, więc tak – zamyślił się Jin.
Weszła
do sali po rzeczy i założyła w końcu buty.
- Tylko
my nie wracamy do domu w Osace. Wracamy do Seoulu – oznajmił mi
krewniak.
- Że
co?! - zdziwiła się i torba spadła z łóżka na ziemię.
- Tak.
Masz wakacje i zabieram cię do siebie, a raczej do naszego dormu –
wyjaśnił.
Zasłoniła
dłonią oczy i westchnęła ciężko.
- Tylko
mi nie mów, że jesteś …
- Nic z
tych rzeczy! Jestem wokalistą w jednym zespole i wszyscy razem
mieszkamy! - bronił się.
- No
dobrze...
Zabrała
rzeczy i podeszła do chłopaka.
-
Możemy iść – oznajmiła, śmiejąc się.
Kiedy
opuściła szpital w towarzystwie kuzyna i jego przyjaciela,
zauważyła pozostałą piątkę, która uratowała ją w gabinecie
tego zboczeńca.
- Yo!
Jak się czujesz? - zawołał jeden w ciemnych okularach i z dużym
uśmiechem na twarzy.
- W
miarę – mruknęła.
- To
tak. To jest Namjoon, zwany RapMon. Yoongi, zwany SUGA. Taehyung,
zwany V oraz Jeongguk i Jimin – przedstawił wszystkich po kolei.
- Zaraz
– pokręciła głową i wskazałam na Jeongguka. - Gdzieś
słyszałam. Jin przez telefon zawał cię Kooki?
-
Brawo, trafiłaś – zaśmiał się.
- To
zbieramy się. Za godzinę mamy samolot – oznajmił Namjoon.
- Jak
to teraz?!
- Nie
przejmuj się. Przyjaciółka cię spakowała – powiedział Hoseok,
kładąc dłoń na ramieniu blondynki.
Kuzynek
od razu spojrzał na niego,
z
rządzą mordu. Zaczęła się śmiać.
Jeśli
mam wierzyć na słowo, to mam spędzić z tymi debilami całe
wakacje? O matko, ratuj mnie... -
pomyślała, robiąc dobrą minę do złej gry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz