3/01/2015

Trap - Chapter 1

 

Problem
Blondynka wpatrywała się w niebo za oknem. Puszyste białe chmurki przesuwały się leniwie po błękitnym nieboskłonie. Trzymała w ręku ołówek i bawiła się nim. Test, który obecnie pisała, zawierał tylko odpowiedzi „ABC”, jednak tak piękna pogoda, odwróciła jej uwagę. Czuła się trochę senna i skołowana. Zaczęła myśleć o różnych głupotach. Chciała coś napisać lub narysować, ale było z niej beztalencie. Jednakże odchrząknięcie profesora, przywróciło jej świadomość na inny, poprawny tor. Odwróciła wzrok od nieba i spojrzała na test, który był ostatni w tym semestrze.
Zbliżały się wakacje, temperatury rosły, dni się dłużyły, wszyscy studenci planowali wyjazdy i imprezy. Niestety studentka nie należała do tej grupy. Chciała spędzić wakacje z rodziną, której nie widziała bardzo długo. Dziewczyna studiuje w Tokyo, ale jej rodzina mieszka w Osace i Busan'ie.
Szybko przeczytała arkusz i pozaznaczała odpowiednie odpowiedzi, przez co najgorsze ofermy mogły zdać ten test. Poprawiła swoje kujonki i podniosła rękę. Profesor wstał i skierował się ku swojej uczennicy. Kiedy podszedł do niej, ta grzecznie oddała mu kartkę, którą prześledził wzrokiem i wskazał kciukiem na drzwi za sobą. Wstała szybko i zabrała swoje rzeczy.
- Jak zawsze świetnie – szepnął i zgiął kartkę tak, żeby zauważyła napis „100%”.
Przytaknęła lekko głową i opuściła grzecznie pomieszczenie. Włożyła słuchawki do uszu i zaczęła słuchać swojej playlisty. Szła powoli w kierunku biblioteki, lecz zatrzymała się przed oknem i spojrzała na niebo. Zaczęły pojawiać się gęste ciemne chmury. Westchnęła ciężko. Tak piękna pogoda diametralnie zmieniła się w ciągu zwyczajnych 10 minut - pomyślała.
Położyła dłoń na klamce od drzwi, kiedy poczuła, że komórka w kieszeni jej bluzy wibruje. Wyciągnęła ją i spojrzała zdziwiona na ekran. Nie spodziewała się, że ta osoba do niej zadzwoni. Wyciągnęła słuchawki i przyłożyła sobie urządzenie do ucha, odchodząc od drzwi i zatrzymując się przy oknie.
- Jin? - zapytała cicho i odeszła od drzwi. - Moshimoshi? - zapytała ponownie.
- Cześć malutka! - roześmiał się, nieznany dla niej głos.
- Dare? - zapytała, marszcząc brwi.
Usłyszała krótką przekomarzankę i kłótnie o komórkę między kilkoma osobami. Nie zdziwiło jej nawet to, że rozmawiali w języku koreańskim.
- Jin chciałby cię zaprosić na wakacje do nas … - usłyszała dosyć miły głos, który szybko zamilkł.
- Wybacz, one-chan. Sami debile mnie otaczają – w końcu usłyszała głos swojego kuzyna.
- A ty niby nie jesteś debilem? - zachichotała.
- No dobra masz mnie, siostrzyczko – zaśmiał się.
Razem z Jin'em spędziłam dzieciństwo, jednakże rodzice blondynki przeprowadzili się z Seoulu do Osaki. Traktowali się jak rodzeństwo od samego początku. Zawsze razem, obietnica, że nigdy się nie rozstają, została złamana, kiedy wyjechała.
- W takim razie, mam się tylko przywitać i rozłączyć? Skoro to tylko żart twoich kolegów? - zapytała.
- W sumie to nie żart. O której kończysz dzisiaj zajęcia? - zapytał i słyszała, że reszta chłopaków śmieje się z niego.
- Mam teraz godzinę przerwy, potem jeszcze 1,5 godziny, więc tak około 14. - powiedziałam.
- 14:05 obecność obowiązkowa na placu przed szkołą! - krzyknęli jednocześnie, aż upuściła komórkę.
- Idioci – mruknęła i przykucnęła.
Zabrała telefon do ręki, na szczęście nic mu się nie stało. Połączenie dalej było aktywne, więc przyłożyłam sobie ponownie go do ucha i wyprostowała się.
- Przepraszam, komórka mi wypadła – usprawiedliwiła się. - Czy wy macie jakieś szemrane plany co do mnie?
- Nie, nic z tych rzeczy one-chan! - próbował się bronić.
- Jin, znam Cię jak nikt inny – westchnęła. - Wybacz, mam jeszcze dzisiaj jeden egzamin, czy tam test. Jak zwą, tak zwą. Muszę jeszcze się pouczyć. Do zobaczenia – rozłączyła się.
Westchnęła zrezygnowana, chowając komórkę i zamknęła oczy.
- Co on znowu kombinuje? - powiedziała do siebie.
Otwarła oczy i weszła w końcu do biblioteki.

Uczyła się w bibliotece, dłużej niż planowała. Pozbierała notatki z geografii i połowa spadła na podłogę.
- Oj – usłyszała za sobą.
Odwróciła się i zobaczyła wysokiego ciemnowłosego Koreańczyka. Wyglądał na trochę zdziwionego, aczkolwiek zaczął jej pomagać.
- Gamsa – powiedziała.
Zaśmiał się i podał blondynce arkusze. Kiedy złapała je, poczuła, że opuszkami palców dotknęła jego dłoni. Podniosła głowę znad kartek i spojrzała prosto w oczy nieznajomego. Poczuła wypieki na twarzy i szybko zabrała to, co swoje i opuściła pomieszczenie. Chłopak uśmiechał się jak idiota, lecz było miłe z jego strony, że pomógł. Założyła kosmyk włosów zza ucho i uśmiechnęła się, idąc szybko na zajęcia.

Kiedy chciała otworzyć drzwi na salę, przeprosić za swoje spóźnienie profesorkę i wytrzymać dociekliwe spojrzenia pozostałych studentów. Położyła dłoń na klamce i nagle usłyszała swoje imię. Odwróciła się w stronę profesora z historii i opuściła rękę.
- Yuki pozwolisz ze mną dobrze? - powiedział.
- Ale je mam jeszcze zajęcia z profesor Nishino – powiedziała zdziwiona.
- Spokojnie – machnął ręką.
Coś od kilku dni dziwnie zachowuje się profesor – pomyślała.
- Poczekaj chwilę.
Profesor wszedł na salę i widziała przez uchylone drzwi, że rozmawia z panią Nishino, która przytakuje mu i uśmiecha się zalotnie. Przez całą sale słyszała „uuu” od uczniów. Fakt, faktem. Profesor Matsuyama miało około trzydziestkę na karku i bajerował uczennice, nawet o tym nie wiedząc. Chyba coś między nimi było.
Nauczyciel wrócił i uśmiechnął się do Yuki szeroko.
- Pójdziemy do mojego gabinetu, żeby omówić twój wynik – wyjaśnił.
- Dobrze – przytaknęła.
Ruszyła za nauczycielem do jego gabinetu. Otworzył mi drzwi i wpuścił jako pierwszą. Weszła i poczuła, że dostała e-mail na komórkę.
- Siadaj, proszę – powiedział mężczyzna i wskazał na fotel przed biurkiem.
Usiadła grzecznie, lecz profesor podszedł do niej i złapał za kosmyk jej włosów.
Miała długie blond włosy, które sięgały prawie do krzyży. Poczuła, że się czerwienię i uderzyła profesora w rękę. Odsunęła się pod okno i włożyła rękę do kieszeni, gdzie szybko wybrała poprzedni numer, z którym rozmawiała.
- Słuchaj, Yuki. Jesteś piękną, mądrą kobietą, której zależy na zaliczeniu na tego roku – powiedział i dopiero teraz zrozumiała, w jakiej sytuacji się znalazła.
- Pan zwariował! - krzyknęła.
- Spokojnie, Yuki-chan. Nie musisz krzyczeć, przecież nikt cię tu nie usłyszy – ciągnął.
Podbiegła do drzwi i próbowała je odtworzyć, lecz były zamknięte.
- Szlag! - syknęła.
- Spokojnie, zabawimy się... a później zobaczymy czy nie powtórzymy tego – powiedział i zaczął się zbliżać do studentki.
- Nie! Jin, pomocy! - krzyknęła.
- Yuki, gdzie jesteś?! - usłyszała z telefonu, ponieważ włączyła głośnik.
- Gabinet profesora Matsuyamy! - krzyknęła.
- Nawet twój chłopak cię nie obroni! - warknął i złapał za nadgarstek niewinną dziewczynę, po czym rzucił na ziemię.
Komórka wyleciała z kieszeni i słyszała swoje imię, lecz profesor wyłączył go całkowicie.
Mężczyzna próbował się do niej dobrać, próbując rozpiąć jej białe spodenki. Broniła się, lecz nic mi się nie udawało.
- Moja mała śnieżynka – szepnął do ucha swojej ofierze.
Krzyknęła na całe gardło, lecz później profesor zasłonił blondynce usta dłonią, a drugą złapał za nadgarstki. Zaczął całować po szyi, potem po obojczykach.
Była przerażona, kiedy usłyszała kroki przy drzwiach.
- To tutaj! - usłyszała głos za drzwiami.
- Ciii – powiedział profesor.
Zacisnęła mocno powieki i ugryzła go w rękę.
- Ty zgniła suko! - wrzasnął i uderzył ją otwartą dłonią w policzek.
Wstał z niej i zaczął kopać po brzuchu. Nagle drzwi zostały wywarzone, a dziewczyna zwijała się z bólu na podłodze.
- Yuki! - usłyszała głos swojego kuzyna.
Jin podbiegł kuzynki i posadził.
- One-chan, wszystko dobrze?! - klepał ją po policzku.
- Boli... - mruknęła i trzymała się mocno za brzuch.
- Zaraz cię stąd zabiorę – powiedział i przytulił.
Otwarła oczy i zobaczyła, że profesora przycisnęło do ziemi kilkoro chłopaków. Włącznie z jej kuzynem było ich sześciu.
- Idziemy, zaraz przyjdzie ochrona, a policja już jedzie – powiedział Jin i pomógł wstać swojej krewnej.
- Ehem...
Nie potrafiła nic innego powiedzieć. Chciała się obudzić z tego całego koszmaru.
Poczuła, że kręci się jej w głowie i nie potrafiła ustać na nogach. Ciemnowłosy zawołał jednego z kolegów i pomógł opuścić pomieszczenie. Niestety, kiedy szli przez korytarz, poczuła, że strasznie boli ją żebro. Kręciło jej się tak strasznie w głowie, że po kilku krokach dalej upadła na ziemię i straciła przytomność.


Obudziła się całkowicie zdezorientowana. Wszędzie waliła jej biel po oczach. Przecież jak tak mocno świecą ci białe ściany, meble i światło to, to się nie da inaczej opisać. Zacisnęła mocno powieki i otwarła, po chwili siadając. W końcu nic tak nie raziło. Pierwsza myśl, jaka do niej dotarła to, ta, że jest w szpitalu.
- Mówiłem ci, abyś nie szedł do tej biblioteki! - usłyszała głos za drzwi.
- Wybacz, hyung, ale znasz mnie! Nie potrafię wysiedzieć na miejscu! - tłumaczył się drugi.
- Jeszcze raz Hoseok, a wtedy inaczej pogadamy – zagroził mu.
Wstała i podeszła powoli do drzwi. Otwarła je i zobaczyła zdziwionego kuzyna oraz tego gościa z biblioteki.
- Jesteście oboje po tych samych pieniądzach – prychnęła. - Spać nie dajecie.
- Wybacz one-chan – powiedział Jin.
- A to, kto – wskazała na drugiego chłopaka.
- To jest...
- Nazywam się Jung Hoseok, tancerze z BTS – wykonał piruet i uśmiechnął się szeroko.
- Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za pomoc w bibliotece – powiedziała i skłoniła lekko głowę.
- Nie ma za co – powiedział.
- Coś ty zrobił?! - wrzasnął kuzyn. - J-HOPE! Nagrabiłeś sobie!
Zaczęła się śmiać.
- Możemy iść do domu? - zapytała, kiedy przestała się śmiać.
- Tak, wszystkie badania ci zrobili, więc tak – zamyślił się Jin.
Weszła do sali po rzeczy i założyła w końcu buty.
- Tylko my nie wracamy do domu w Osace. Wracamy do Seoulu – oznajmił mi krewniak.
- Że co?! - zdziwiła się i torba spadła z łóżka na ziemię.
- Tak. Masz wakacje i zabieram cię do siebie, a raczej do naszego dormu – wyjaśnił.
Zasłoniła dłonią oczy i westchnęła ciężko.
- Tylko mi nie mów, że jesteś …
- Nic z tych rzeczy! Jestem wokalistą w jednym zespole i wszyscy razem mieszkamy! - bronił się.
- No dobrze...
Zabrała rzeczy i podeszła do chłopaka.
- Możemy iść – oznajmiła, śmiejąc się.

Kiedy opuściła szpital w towarzystwie kuzyna i jego przyjaciela, zauważyła pozostałą piątkę, która uratowała ją w gabinecie tego zboczeńca.
- Yo! Jak się czujesz? - zawołał jeden w ciemnych okularach i z dużym uśmiechem na twarzy.
- W miarę – mruknęła.
- To tak. To jest Namjoon, zwany RapMon. Yoongi, zwany SUGA. Taehyung, zwany V oraz Jeongguk i Jimin – przedstawił wszystkich po kolei.
- Zaraz – pokręciła głową i wskazałam na Jeongguka. - Gdzieś słyszałam. Jin przez telefon zawał cię Kooki?
- Brawo, trafiłaś – zaśmiał się.
- To zbieramy się. Za godzinę mamy samolot – oznajmił Namjoon.
- Jak to teraz?!
- Nie przejmuj się. Przyjaciółka cię spakowała – powiedział Hoseok, kładąc dłoń na ramieniu blondynki.
Kuzynek od razu spojrzał na niego, z rządzą mordu. Zaczęła się śmiać.
Jeśli mam wierzyć na słowo, to mam spędzić z tymi debilami całe wakacje? O matko, ratuj mnie... - pomyślała, robiąc dobrą minę do złej gry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz